Jarosław Sokołowski czyli ,,Masa o książkach, latach 90 i poezji"
Kim jest Jarosław
Sokołowski? Lepiej byłoby doprecyzować pytanie i spytać kim tak właściwie jest
teraz. Pewnie część z Was kojarzy go jako byłego przestępcę, człowieka który
żył poza prawem i robił niekoniecznie dobre rzeczy. Tylko czy ciągle powinno
się tak na niego patrzeć? Osobiście mam troszkę inne podejście do tego… Nie
wiem czy wiecie, ale właśnie ten facet jest najlepiej zarabiającym polskim
pisarzem (według wyliczeń portalu Bez Cenzury) i właśnie w taki sposób
chciałbym go Wam przedstawić.
Jarosław Sokołowski (w
komitywie z Arturem Górskim, ówczesnym redaktorem magazynu Fokus Śledczy)
debiutował książką „Masa o kobietach polskiej mafii”. Była ta książka wręcz nie
spotykana na naszym rynku – pełna barwnych, ale i wulgarnych historii
dotyczących zarówno życia gangsterów jak
i samego autora. Treść zawarta w tej publikacji była szokująca i
obnażała prawdziwą twarz tych ludzi, bez żadnego upiększania czy wybielania.
Obecnie, gdy rynek jest pełny książek o tematyce mafijnej może to nie robić na
Was szczególnego wrażenia, ale wtedy był to przełom. Dziś na sukcesie kasowym
całej serii „Masa o…” jedzie masa innych publikacji, których jakość jest raczej
wątpliwa. Przyznam się, że przeczytałem ich całkiem sporo i tylko jedna, jedyna
(„Złe Psy” Patryka Vegi) trzyma jakiś poziom, więc przytoczenie innych tytułów
sobie daruje. Smutne jest jednak to, że aby podbić swoją sprzedaż wykorzystują
pseudonim naszego bohatera na swoich okładkach, oczywiście bez jego zgody.
Kolejne publikacje Sokołowskiego z Górskim przez długie miesiące nie
schodziły z topów sprzedaży i zyskiwały
coraz większą popularność. „Masa o pieniądzach polskiej mafii” zaskakuje nas
możliwościami finansowymi oraz tym, na jaką skalę działały gangi z kraju nad
Wisłą. Możemy przeczytać o kontaktach mafiosów z policją, politykami czy nawet
hierarchiami Kościoła Katolickiego. Właśnie z tą ostatnią grupą wiąże się chyba
najlepszy cytat z całej serii, który pokrótce chciałbym przytoczyć. Gdy Gang Pruszkowski robił interesy z jednym
z biskupów, który chciał sprzedać im kolekcję obrazów wybitnych europejskich
malarzy, a wśród nich Clauda Moneta.
Masa cały sens skwitował bardzo prosto „Sensem całego przedsięwzięcia
było zrobienie z jednego Moneta dużo monet.”- błyskotliwe, prawda? W sumie
wydanych zostało już dziewięć książek z szydlu „Masa o..” i właśnie jedną z
nich („Masa o kilerach polskiej mafii”) będziecie mogli wygrać w konkursie, o
którym napiszę na końcu. Ostatnią jest
„Masa o procesie polskiej mafii”, w której możemy sami przeczytać, jak
wyglądały rozliczenia przestępców z naszym wymiarem sprawiedliwości i jak
wielki wkład w ukrócenie tego precedensu miał właśnie Jarosław Sokołowski, bez
którego zeznań niemożliwe byłoby skazanie najbardziej niebezpiecznych bandytów
i dzięki czemu uzyskał status świadka koronnego.
Dnia 20 kwietnia 2018 roku na półkach księgarni oraz
salonów prasowych w całym kraju pojawiła
się najnowsza publikacja Jarosława Sokołowskiego, którą napisał wraz z Wojciechem Sumlińskim oraz Tomaszem
Budzyńskim , pod tytułem „To Tylko Mafia”, na tyle której autorzy opisani są w
ten sposób: „Major Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, szef delegatury ABW w
Lublinie, któremu podlegały setki oficerów i funkcjonariuszy służb specjalnych.
Najsłynniejszy polski świadek koronny Jarosław Sokołowski pseudonim „Masa”,
który od lat chętnie opowiadał o „mafii trzepakowej”, ale aż do tego momentu, z
obawy o własne bezpieczeństwo, skrzętnie ukrywał wiedzę o współpracy „ludzi na
wysokich stołkach” z „Pruszkowem”, największą organizacją przestępczą w kraju.
Najbardziej inwigilowany i prześladowany dziennikarz śledczy w Polsce – w thrillerze o prawdziwej mafii: związkach najważniejszych polityków, prezydentów i premierów, „autorytetów moralnych” i bezwzględnych gangsterów oraz decydentów z wywiadu i kontrwywiadu. Historia, którą ujawniamy, odpowiada na pytania pozostające dotąd bez odpowiedzi, a jednocześnie odsłania opatrzone klauzulą najwyższej tajności mroczne kulisy powstania i wieloletniej działalności prawdziwej mafii w naszym kraju. To zarazem historia, której ramy dalece przekraczają granice naszego kraju, stanowiąca zapis starannie zweryfikowanych faktów i nieprawdopodobnie prawdziwych wydarzeń - gorszych niż samo piekło i pokazujących, dlaczego po blisko trzydziestu latach od „odzyskania niepodległości” Polska wciąż pozostaje państwem na niby.”
Najbardziej inwigilowany i prześladowany dziennikarz śledczy w Polsce – w thrillerze o prawdziwej mafii: związkach najważniejszych polityków, prezydentów i premierów, „autorytetów moralnych” i bezwzględnych gangsterów oraz decydentów z wywiadu i kontrwywiadu. Historia, którą ujawniamy, odpowiada na pytania pozostające dotąd bez odpowiedzi, a jednocześnie odsłania opatrzone klauzulą najwyższej tajności mroczne kulisy powstania i wieloletniej działalności prawdziwej mafii w naszym kraju. To zarazem historia, której ramy dalece przekraczają granice naszego kraju, stanowiąca zapis starannie zweryfikowanych faktów i nieprawdopodobnie prawdziwych wydarzeń - gorszych niż samo piekło i pokazujących, dlaczego po blisko trzydziestu latach od „odzyskania niepodległości” Polska wciąż pozostaje państwem na niby.”
Sam nie miałem okazji jeszcze przeczytać tej książki, ale powołując się na
poziom poprzednich poleciłbym Wam ją w ciemno. Liczę, że tutaj również
dostaniemy niespotykaną dawkę autentyczności, za którą to pokochaliśmy
publikacje Masy.
Ze znanymi ludźmi już
tak jest, że często mają dwie twarze. Jedna z nich to taka, którą pokazują w
telewizji, sieci – ogólnie tak publicznie, a druga to ta bardziej prawdziwa,
którą zobaczyć mogą tylko nieliczni. Przy Jarku Sokołowskim brzmi to o tyle
zabawnie, że jego twarz skrywa publicznie kominiarka i niezbyt możemy ją
poznać, ale chciałbym zapewnić Was, że jest to niesamowicie ciepły i szczery
człowiek, który prywatnie wydaje mi się jeszcze bardziej ludzki niż publicznie,
co jest czymś wprost niespotykanym. Na jego facebookowym profilu udało mi się
odbyć z nim kilka dyskusji na przeróżne tematy – od protestu rezydentów, poprzez
historie z jego życia do chociażby wypowiedzi na tematy społeczne czy
polityczne. Warto obserwować jego profil, bo zachętek do dyskusji w komentarzach
znajdziecie tam naprawdę dużo. Pierwsza
pomoc, którą od niego dostałem była przy pracy nad recenzją „Pitbull: Ostatni
Pies”, gdy poświęcił mi swój czas i pomógł zweryfikować prawdziwość historii
przedstawionej na ekranie. Wywiązała się między nami pewna rozmowa, która była
początkiem kolejnych, a ich efektem będzie właśnie ten krótki wywiad, do
którego przeczytania gorąco Was zachęcam. Mogę zdradzić, że to nie koniec
naszej współpracy, a jak będzie to wyglądało dalej może zależeć również od Was.
Może macie jakieś pytania, które chcielibyście zadać Masie? Jeśli tak, to
sekcja komentarzy jest idealnym miejscem, gdzie możecie coś zasugerować. ” Zrobić to na również na moim
facebooku (www.facebook.com/mojito.keith/).
A teraz zapraszam do ekskluzywnego
wywiadu z jednym z najchętniej czytanych autorów książęk w Polsce- Jarosławem
Sokołowskim.
M.C.:
Skąd wziął się pomysł na napisanie książek? Spodziewałeś się takiego sukcesu?
J.S.: Miałem mieszane odczucia jak zaczynałem to wszystko…Ale co mnie skłoniło do zaistnienia publicznie? Miałem szerokie kontakty z dziennikarzami i Ci dziennikarze po kilku sesjach ze mną, po kilku historiach, które im opowiedziałem uzurpowali sobie prawo do bycia kronikarzami polskiej mafii. Niejednokrotnie wypisywali takie bzdury, takie bzdety, że to się kupy nie trzymało. Mówię tu o takich dziennikarzach jak Piotr Pytlakowski czyli autor „Alfabetu Mafii” i niestety wielu innych. Postanowiłem więc wziąć sprawy we własne ręce, gdyż zauważyłem, że jest to na tyle ciekawe, że potrafi zainteresować szerszą publiczność i podjąłem decyzję, że sam będę prostował te historię. Skoro temat jest modny, jest na topie to czemu nie? Zacząłem dzwonić do tych dziennikarzy i ich poprawiać, punktować. Jednym z nich był właśnie Artur Górki, który wtedy piastował funkcję naczelnego w Fokusie Śledczym.
M.C.: Ta gazeta zniknęła z naszego rynku?
J.S.: Zniknęła ponieważ było to wydawnictwo Berlusconiego, a później gdy były premier Włoch zdecydował się odsprzedać ten grupę kocernowi Burdy , a w jego wizji nie było już miejsca na takie kryminalne tematy, woleli pisać o kremikach czy kosmetykach .
M.C.: Jeśli dobrze pamiętam byłeś jednym z felietonistów Fokusa Śledczy.
J.S.: Pisałem, zgadza się. Zaczęło się to od mojego telefonu do Artura Górskiego ze sprostowaniem jednego z jego artykułów. Pan Redaktor podziękował za kontakt i zaproponował mi kolumnę w gazecie, gdzie sam mógłbym pisać jak było. I tak się to zaczęła moja przygoda, która trwała dwa i pół roku. Z Arturem Górskim najpierw zakolegowaliśmy się,a później zaprzyjaźniliśmy i zaproponował on krok dalej czyli wspólne napisanie książki. Spotkaliśmy się z panem od wydawnictwa Prószyński i spółka – Michałem Nalewskim, omówiliśmy temat bardzo szeroko, postanowiliśmy działać i tak o to powstała książka „Masa o kobietach polskiej Mafii”.
M.C.: Wydałeś już naprawdę dużo tych książek i chciałbym zadać Ci bardzo niewygodne pytanie. Mianowicie która z nich jest najlepsza, którą najbardziej lubisz? Będziesz w stanie odpowiedzieć mi czy to tak jakbym spytał które dziecko kochasz najbardziej?
J.S.: Takim najwdzięczniejszym dzieckiem są właśnie te „Kobiety Mafii” (nie mylmy proszę z tytułem filmu Patryka Vegi ;) ), która to obnaża te grupy przestępcze, pokazuje ich prawdziwe twarze i działania bez żadnych upiększeń czy jakiegokolwiek ubarwiania. W każdej z mojej książek zakończenia są złe, to nie są hollywoodzkie historie z bajkowym happy endem. Ludzie mi wytykają, że ja się pysznie moim poprzednim życiem, że opowiadam to zbyt kolorowo, ale jak inaczej opowiadać o latach dziewięćdziesiątych? To przecież były takie czasy, więc jakbym płakał pisząc to nijak miałoby się to do rzeczywistości. Mówię tu o kolorycie tych czasów i to musieliśmy opowiedzieć takim językiem właśnie, jakim operujemy w tej książce. My musimy być autentyczni i myślę, że dzięki temu książka wyszła super. Dodatkowo muszę przyznać, że Artur dał z siebie wszystko przy „Procesie Polskiej Mafii” i jest to chyba najlepsza nasza książka, którą serdecznie polecam.
M.C.: Kasowe sukcesy filmów teoretycznie opartych na faktach skłaniają nas do wniosku, że Polacy lubię oglądać takie historie. Jest więc szansa na film lub serial o tym prawdziwym Pruszkowie i czy byłbyś w stanie go przygotować?
J.S.: Nie jestem producentem, więc nie napinam się na to. Natomiast jeśli ktoś będzie chciał kupić prawa do książki i sfabularyzować spisane przez nas historie to proszę bardzo, my jesteśmy z wydawnictwem Prószyński otwarci na tego typu działania i cóż myślę, że byłby to sukces. Sądząc po filmach Vegi, które są, szczerze mówiąc, o niczym i żerują na niskich instynktach masowego widza nie wnosząc absolutnie nic w jego życie, poza kolejnymi dawkami fikcji i obłudy, ale przecież taki program jak „Ukryta Prawda” też ma swoją widownie i to pokaźną.
J.S.: Miałem mieszane odczucia jak zaczynałem to wszystko…Ale co mnie skłoniło do zaistnienia publicznie? Miałem szerokie kontakty z dziennikarzami i Ci dziennikarze po kilku sesjach ze mną, po kilku historiach, które im opowiedziałem uzurpowali sobie prawo do bycia kronikarzami polskiej mafii. Niejednokrotnie wypisywali takie bzdury, takie bzdety, że to się kupy nie trzymało. Mówię tu o takich dziennikarzach jak Piotr Pytlakowski czyli autor „Alfabetu Mafii” i niestety wielu innych. Postanowiłem więc wziąć sprawy we własne ręce, gdyż zauważyłem, że jest to na tyle ciekawe, że potrafi zainteresować szerszą publiczność i podjąłem decyzję, że sam będę prostował te historię. Skoro temat jest modny, jest na topie to czemu nie? Zacząłem dzwonić do tych dziennikarzy i ich poprawiać, punktować. Jednym z nich był właśnie Artur Górki, który wtedy piastował funkcję naczelnego w Fokusie Śledczym.
M.C.: Ta gazeta zniknęła z naszego rynku?
J.S.: Zniknęła ponieważ było to wydawnictwo Berlusconiego, a później gdy były premier Włoch zdecydował się odsprzedać ten grupę kocernowi Burdy , a w jego wizji nie było już miejsca na takie kryminalne tematy, woleli pisać o kremikach czy kosmetykach .
M.C.: Jeśli dobrze pamiętam byłeś jednym z felietonistów Fokusa Śledczy.
J.S.: Pisałem, zgadza się. Zaczęło się to od mojego telefonu do Artura Górskiego ze sprostowaniem jednego z jego artykułów. Pan Redaktor podziękował za kontakt i zaproponował mi kolumnę w gazecie, gdzie sam mógłbym pisać jak było. I tak się to zaczęła moja przygoda, która trwała dwa i pół roku. Z Arturem Górskim najpierw zakolegowaliśmy się,a później zaprzyjaźniliśmy i zaproponował on krok dalej czyli wspólne napisanie książki. Spotkaliśmy się z panem od wydawnictwa Prószyński i spółka – Michałem Nalewskim, omówiliśmy temat bardzo szeroko, postanowiliśmy działać i tak o to powstała książka „Masa o kobietach polskiej Mafii”.
M.C.: Wydałeś już naprawdę dużo tych książek i chciałbym zadać Ci bardzo niewygodne pytanie. Mianowicie która z nich jest najlepsza, którą najbardziej lubisz? Będziesz w stanie odpowiedzieć mi czy to tak jakbym spytał które dziecko kochasz najbardziej?
J.S.: Takim najwdzięczniejszym dzieckiem są właśnie te „Kobiety Mafii” (nie mylmy proszę z tytułem filmu Patryka Vegi ;) ), która to obnaża te grupy przestępcze, pokazuje ich prawdziwe twarze i działania bez żadnych upiększeń czy jakiegokolwiek ubarwiania. W każdej z mojej książek zakończenia są złe, to nie są hollywoodzkie historie z bajkowym happy endem. Ludzie mi wytykają, że ja się pysznie moim poprzednim życiem, że opowiadam to zbyt kolorowo, ale jak inaczej opowiadać o latach dziewięćdziesiątych? To przecież były takie czasy, więc jakbym płakał pisząc to nijak miałoby się to do rzeczywistości. Mówię tu o kolorycie tych czasów i to musieliśmy opowiedzieć takim językiem właśnie, jakim operujemy w tej książce. My musimy być autentyczni i myślę, że dzięki temu książka wyszła super. Dodatkowo muszę przyznać, że Artur dał z siebie wszystko przy „Procesie Polskiej Mafii” i jest to chyba najlepsza nasza książka, którą serdecznie polecam.
M.C.: Kasowe sukcesy filmów teoretycznie opartych na faktach skłaniają nas do wniosku, że Polacy lubię oglądać takie historie. Jest więc szansa na film lub serial o tym prawdziwym Pruszkowie i czy byłbyś w stanie go przygotować?
J.S.: Nie jestem producentem, więc nie napinam się na to. Natomiast jeśli ktoś będzie chciał kupić prawa do książki i sfabularyzować spisane przez nas historie to proszę bardzo, my jesteśmy z wydawnictwem Prószyński otwarci na tego typu działania i cóż myślę, że byłby to sukces. Sądząc po filmach Vegi, które są, szczerze mówiąc, o niczym i żerują na niskich instynktach masowego widza nie wnosząc absolutnie nic w jego życie, poza kolejnymi dawkami fikcji i obłudy, ale przecież taki program jak „Ukryta Prawda” też ma swoją widownie i to pokaźną.
M.C.:
Jakbyś się zachował, gdyby gdzieś na jedenej z warszawskich ulic podszedłby
ktoś do Ciebie i powiedział : „Panie Masa-za 25 lat będzie Pan najlepiej
zarabiającym polskim pisarzem” to byłbyś skłonny w to uwierzyć?
J.S.: Wiesz, co 25 lat temu to prawdopodobnie bym mu jebnął…(zapanował tutaj wspólny , niekontrolowany i kilkunastosekundowy wybuch śmiechu), bo pewnie bym pomyślał, że chce mnie obrazić. Patrząc bardziej z perspektywy czasu to przyznam się, że jestem dumny z naszej twórczości.
M.C.: Wydaję mi się, że za kolejne 25 lat, gdy ktoś będzie mówił o Masie, Jarosławie Sokołowskim to może mieć na myśli autora poczytnych książek, a nie byłego gangstera. Stać się kimś kojarzonym właśnie z literaturą oraz popularyzacją takiej formy spędzania wolnego czasu wśród ludzi, którzy może gdyby nie ta seria nie sięgnęli by po książki.
J.S.: Proszę mi uwierzyć, że nawet za te 25 lat hejterzy nie dadzą mi zapomnieć i będą dokuczali non stop- mówię tu o moich niechlubnych dokonaniach z lat dziewięćdziesiątych. Wrócę tu do tego, że patrząc z perspektywy czasu nie są czymś z czego dziś, taki człowiek jakim się stałem może być dumny, ale no…coś tam przeżyłem fajnego i mogę się z czytelnikami tym podzielić. Wtedy tamte czasy promowały gangsterkę, byliśmy zapraszani do rad nadzorczych spółek, brylowaliśmy w gazetach, które traktowały nas jak swojego rodzaju celebrytów i interesowały się, aż nadto naszym życiem. Znani ludzie czy to sportowcy czy aktorzy,a nawet wysoko postawi duchowni i politycy chcieli nas znać- to im zależało na kontaktach z nami, a nie na odwrót. To po prostu było modne i nikt nigdy nikogo nie piętnował za zapraszanie nas na rauty czy różne eventy. Takie były te nasze barwne lata dziewięćdziesiąte w kraju nad Wisłą.
M.C.: Jednak czytając serię „Masa o…” odnoszę wrażenie, że nie jest to pisane w formie pochwały takiego stylu życia, a wręcz przeciwnie- ku przestrodze.
J.S.: Maćku, widzę, że reprezentujesz te rozsądną mniejszość, która potrafi wyciągnąć sens z mojej twórczości i dostrzega to. Tak jak powiedziałem to są historie ludzi bez happy endu. Spora część żyła szybko, ale krótko i mam nadzieję, że po wgłębieniu się w moje książki czytelnik sam odpowie sobie na pytanie czy warto. Mam cichą nadzieję, że może dzięki naszej wspólnej pracy z Arturem Górskim, któryś z tych chłopaków z blokowisk podejmie kilka słusznych decyzji i nie przekreśli swojej przyszłości.
M.C.: Jak kiedyś Ci wspominałem zacząłem pisać swojego bloga z zamysłem publikacji swoich wierszy, co z czasem trochę się rozszerzyło. Chciałbym się spytać czy czytasz czasem poezje?
J.S.: Kiedyś czytałem, a może powiem inaczej- próbowałem czytać. Szczerze mówiąc nie pamiętam już nawet autorów, gdyż nie wciągnęło mnie to zbytnio i tak szybko jak zacząłem to skończyłem. Jednak gdy biorę się za czytanie chciałbym móc poszerzyć jakoś swoją wiedzę, więc przeważnie wybieram takie dzieła, które mi na to bardziej pozwolą.
M.C.: Jednak mimo wszystko zachęcam do poczytania moich i dziękuję za poświęcony czas oraz możliwość spisania tej rozmowy.
J.S.: Na pewno sprawdzę, dziękuję również.
J.S.: Wiesz, co 25 lat temu to prawdopodobnie bym mu jebnął…(zapanował tutaj wspólny , niekontrolowany i kilkunastosekundowy wybuch śmiechu), bo pewnie bym pomyślał, że chce mnie obrazić. Patrząc bardziej z perspektywy czasu to przyznam się, że jestem dumny z naszej twórczości.
M.C.: Wydaję mi się, że za kolejne 25 lat, gdy ktoś będzie mówił o Masie, Jarosławie Sokołowskim to może mieć na myśli autora poczytnych książek, a nie byłego gangstera. Stać się kimś kojarzonym właśnie z literaturą oraz popularyzacją takiej formy spędzania wolnego czasu wśród ludzi, którzy może gdyby nie ta seria nie sięgnęli by po książki.
J.S.: Proszę mi uwierzyć, że nawet za te 25 lat hejterzy nie dadzą mi zapomnieć i będą dokuczali non stop- mówię tu o moich niechlubnych dokonaniach z lat dziewięćdziesiątych. Wrócę tu do tego, że patrząc z perspektywy czasu nie są czymś z czego dziś, taki człowiek jakim się stałem może być dumny, ale no…coś tam przeżyłem fajnego i mogę się z czytelnikami tym podzielić. Wtedy tamte czasy promowały gangsterkę, byliśmy zapraszani do rad nadzorczych spółek, brylowaliśmy w gazetach, które traktowały nas jak swojego rodzaju celebrytów i interesowały się, aż nadto naszym życiem. Znani ludzie czy to sportowcy czy aktorzy,a nawet wysoko postawi duchowni i politycy chcieli nas znać- to im zależało na kontaktach z nami, a nie na odwrót. To po prostu było modne i nikt nigdy nikogo nie piętnował za zapraszanie nas na rauty czy różne eventy. Takie były te nasze barwne lata dziewięćdziesiąte w kraju nad Wisłą.
M.C.: Jednak czytając serię „Masa o…” odnoszę wrażenie, że nie jest to pisane w formie pochwały takiego stylu życia, a wręcz przeciwnie- ku przestrodze.
J.S.: Maćku, widzę, że reprezentujesz te rozsądną mniejszość, która potrafi wyciągnąć sens z mojej twórczości i dostrzega to. Tak jak powiedziałem to są historie ludzi bez happy endu. Spora część żyła szybko, ale krótko i mam nadzieję, że po wgłębieniu się w moje książki czytelnik sam odpowie sobie na pytanie czy warto. Mam cichą nadzieję, że może dzięki naszej wspólnej pracy z Arturem Górskim, któryś z tych chłopaków z blokowisk podejmie kilka słusznych decyzji i nie przekreśli swojej przyszłości.
M.C.: Jak kiedyś Ci wspominałem zacząłem pisać swojego bloga z zamysłem publikacji swoich wierszy, co z czasem trochę się rozszerzyło. Chciałbym się spytać czy czytasz czasem poezje?
J.S.: Kiedyś czytałem, a może powiem inaczej- próbowałem czytać. Szczerze mówiąc nie pamiętam już nawet autorów, gdyż nie wciągnęło mnie to zbytnio i tak szybko jak zacząłem to skończyłem. Jednak gdy biorę się za czytanie chciałbym móc poszerzyć jakoś swoją wiedzę, więc przeważnie wybieram takie dzieła, które mi na to bardziej pozwolą.
M.C.: Jednak mimo wszystko zachęcam do poczytania moich i dziękuję za poświęcony czas oraz możliwość spisania tej rozmowy.
J.S.: Na pewno sprawdzę, dziękuję również.
Miejsce zakupu książek:
www.masao.pl
Social media:
www.facebook.com/jaroslaw.masa/
www.facebook.com/mojito.keith/
www.instagram.com/keithmojito
Czy MASA nie zarobiłby o wiele więcej na tych książkach (mowa tylko o sprzedaży) gdyby poszedł w self publishing tak jak np. Michał Szafrański?
OdpowiedzUsuńMasz na myśli pisanie bez Artura Górskiego czy poza wydawnictwiem Prószyński i Spółka?
UsuńJeśli doprecyzujesz pytanie to nie będę Cię czarował i wymyślał odpowiedzi tylko po prostu spytam Jarosława przy kolejnej rozmowie i w następnym wywiadzie pojawi się takie pytanie od Ciebie:)
Chodzi o wydanie książki bez wydawnictwa, które dają jakby nie było słaby procent, nawet jeśli Masa dostał dość wysoki. Michał Szafrański wydał samodzielnie książkę "Finansowy Ninja", na której zarobił w ten sposób kilka milionów. Można poczytać np. tutaj --> https://www.spidersweb.pl/2017/06/finansowy-ninja-wyniki.html
UsuńDziękuje za informacje. Chętnie o tym poczytam :)
UsuńPrzy okazji kolejnego wywiadu na pewno spytam o to Jarosława:) Kolejna rozmowa powinna być na blogu za nieco ponad mięsac.
Pozdrawiam!
Pozdrawiam również :)
Usuń