Doświadczenie

Dziś chciałbym podzielić się z Wami moimi odczuciami dotyczącymi ostaniej płyty najważniejszego zespołu muzycznego w moim życiu czyli  U2.

Songs of Experience zostały wydane 1 grudnia 2017 roku i nie jest to przypadkowa data, albowiem tego dnia przypada światowy dzień walki z AIDS, a jak wiadomo ci irlandzcy rockmani bardzo szczerze wspierają akcje tego typu. Jak możecie się domyślić już tego dnia, tuż po poprawce kolokwium z fizjologii (o godzinie 7 rano, myślicie że taka pora zgodna jest z rozumem i godnością człowieka?) oraz paru meczach w Fife z przyjacielem udałem się po ten cudowny krążek w rozszerzonej wersji na cd. Różni się on względem podstawy zawartością kilku dodatkowych utworów- między innymi zawiera zachwycające Ordinary Love czy zremiksowaną wersje You Are The Best Thing About  Me i chociażby dlatego warto pokusić się o deluxa, oczywiście moim skromnym zdaniem. 

Myślę, że to co napiszę za chwilkę może Was deliakatnie zaskoczyć...pierwszy  odsłuch mnie trochę rozczarował! Dziś myśle, że wynikało to ze zmęczenia i średnich możliwości sprzętu, gdyż z uwagi na awarię mojego peżota jeździłem autem mamy, gdzie jakość audio, kolowialnie mówiąc, dupy nie urywa. Dopiero po kilku odtworzeniach zacząłem ją doceniać tak jak powinienem...jest tak poetycka, głęboka i po prostu fantastyczna. Utwory jak Red Flag Day, gdzie Bono porusza w bardzo emocjonalny sposób temat uchodźców, wyżej wspomomniane You Are The Best Thing About Me czy przepiękne Land Lady skradły moje serce i powodują, że dla mnie, absolutnie czysto subiektywnie, to najlepsza płyta zeszłego roku i jeden z najlepszych krążków jakie słyszałem w swoim całym życiu. Wiem, że nie tylko dla mnie jest to tak ważny album i niezmiernie cieszę się, że taka muzyka trafia jeszcze do ludzi i pozwala na uwolnienie emocji, które płyną z tego longpleja. To dzieło o nadzieji, miłości czy przyjaźni, ale jest pełne jakiegoś niepokoju na temat tego co przed nami, ale hej, przyszłość jest w naszych rękach, wiec szukajmy inspiracji i zmieniajmy ją tak byśmy byli uczciwi wobec nas samych i za kilkadziesiąt lat mogli szczerze powiedzieć, że przeżyliśmy to życie tak jak powinniśmy. 

Wydanie na winylu jest niesamowite- dwa niebieskie woski pozwalają mi odczuć tę magię w dużo cieplejszy sposób  korzystajac z większej  głębi dźwięku. Właśnie za takie odczucia kocham ten dźwięk analogowej płyty i co do tego chyba każdy, kto miał kontakt z takimi wydaniami, przyzna mi racje...to uczucie, gdy zamykamy oczy i odpływamy wraz z kolejnymi riffami gitarami otulającac się poetyckimi wersami Bono, jest wprost nie do opisania.  

Kolejnym ważnym elementem jest hiponozytujaca okładka, w której, gdy patrzę w oczy ubranego w czarna marynarkę dojrzałego chłopca trzymajcego za rękę dziewczynę z hełmem na swoich czarnych włosach, to osiągam jakiś wewnętrzny spokój i nadzieję myśląc sobie, że hej, to nie jest czas, aby nie żyć i może miłość to zarazem jedynie jak i wszystko co nam pozostało? Może to właśnie jest to doświadczenie? 





Sun comes here and oceanic feeling
Sky will soon be clear
Today we can't afford to be afraid of what we fear”

Komentarze

  1. Chłopcze, zastanów się najpierw o czym piszesz... Uczciwość...Hmm... I żeby na starość móc sobie spojrzeć w oczy ....No, no... brawo. Zatracony w sztuce... a może w czym innym? Uważaj bo od tego patosu Ci żyłka pęknie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty